inhire.ioBlogPraca w ITWpływ, odpowiedzialność, satysfakcja – o rozwoju programisty

Wpływ, odpowiedzialność, satysfakcja – o rozwoju programisty

Praca w IT
08/11/2021

O tym, czym się różni współpraca z Australijczykami od tej ze Szwajcarami, jak to jest prowadzić swój pierwszy samodzielny projekt, o niekończącej się nauce i odrobinie szczęścia, o cechach dobrej firmy (nie tylko programistycznej) i co z tym wszystkim ma wspólnego jazda na rowerze, rozmawiamy z Mateuszem Jaroszem z USEO, wrocławskiego software house’u działającego na międzynarodowym rynku od ponad 10 lat.

Pracujesz teraz dla australijskiego start-upu, więc zacznijmy od tego. Co to za projekt?

Nietypowy, choć jak zaczynam o nim opowiadać, to pierwsze zdanie nigdy nie robi dużego wrażenia. Work for Impact jest platformą łączącą freelancerów z pracodawcami. Ale w obu przypadkach to ludzie, którzy dbają o to, by mieć dobry wpływ na świat, środowisko, społeczeństwo. Firmy, które wprowadzają pozytywne zmiany w świecie i ludzie, którzy chcą wiedzieć, dla kogo pracują i czy ich pracodawca ma takie same wartości jak oni. 

To pierwszy projekt, który był całkowicie „mój”, odpowiadałem i nadal odpowiadam za wszystko, co się w nim działo. Zbudowaliśmy go właściwie od zera, a po niecałych dwóch latach mamy 24 tys. zarejestrowanych freelancerów. 

To był twój pomysł, żeby wziąć na siebie cały projekt, czy firmy?

Miałem już spore doświadczenie programistyczne i chciałem sprawdzić, jak to jest mieć większą decyzyjność w projekcie. Lubię mieć wpływ. I z mojej strony był to skok na głęboką wodę, ale z pełnym poparciem USEO. Pracowaliśmy już razem kilka lat, sprawdziliśmy się w różnych sytuacjach, więc firma miała do mnie na tyle zaufania, że usłyszałem – OK, chcesz spróbować, spróbuj. Popełnisz błąd, to wyciągnij wnioski i idź dalej. Wiedziałem, że odpowiedzialność za cały projekt jest po mojej stronie, ale też że – w razie czego – w firmie dostanę wsparcie. 

Jak to w start-upach zazwyczaj bywa, na początku zespół był bardzo mały. Byłem jedynym programistą, decydowałem, w którą stronę pójdzie cała platforma, zarządzałem ludźmi,  planowałem i organizowałem pracę, co było chyba największym wyzwaniem, do tego kontaktowałem się z supportem, designerem, analitykiem… Byłem poważnie zestresowany, ale taka odpowiedzialność daje też zupełnie inny poziom zaangażowania i satysfakcji z pracy. 

To co robiłeś wcześniej, gdzie nabierałeś doświadczenia?

Wcześniej pracowałem przy projekcie, w który USEO zaangażowane jest już jakieś 10 lat, więc dynamika pracy jest zupełnie inna niż przy start-upie. W Szwajcarskim systemie edukacji bardzo duży nacisk kładzie się na praktyki. Zanim człowiek odkryje, co chce robić w życiu i zdecyduje się na jedną ścieżkę, sprawdza różne zawody.

Może umówić się z firmą na jedno- czy dwudniową wizytę i zobaczyć, jak to jest być piekarzem, księgowym, kierowcą, nauczycielem itd. Ktoś go oprowadzi, opowie o stanowiskach, możliwościach, specyfice pracy. Potem może zdecydować się na dłuższe, np. 2-letnie praktyki. Robimy więc portal Yousty – swoją drogą, największy tego typu w Szwajcarii – który pomaga znaleźć odpowiednie zajęcie dla odpowiedniego człowieka i oferuje takie praktyki.

Czy przy obu projektach współpraca z zagranicznym klientem wygląda tak samo? Zastanawiam się, czy są jakieś różnice wynikające z etapu rozwoju, w którym jest projekt albo może ze składu zespołu.

Generalnie nowy i międzynarodowy zespół to zawsze wyzwanie. Choćby dlatego, że Australijczycy pracują w innej strefie czasowej, spotkania wypadają nam czasami i o 23. Nasz australijski klient zawsze woli też usłyszeć tak zwaną trudną prawdę niż pozostawić jakiekolwiek niedomówienia. Ze spokojem przyjmie „Nie wiem, jak to zrobić, ale się dowiem” czy „Tego jeszcze nie umiem, ale się nauczę”, jeśli już wie, że faktycznie zawsze się dowiemy, sprawdzimy, nauczymy. A specyfika tego projektu i wciąż początkowy etap jego realizacji sprawiają, że nieustannie się w nim uczymy, szukamy nowych rozwiązań, dopiero wypracowujemy pewne procesy. 

Nasi szwajcarscy współpracownicy lubią mieć wszystko zaplanowane i dobrze zorganizowane (co w dojrzałym projekcie jest prawdopodobnie najlepszą praktyką), a jednocześnie potrafią to połączyć z filozofią pracy, która w Polsce jest nam chyba jeszcze dosyć obca.

To znaczy?

Bardzo ważna jest tam atmosfera w pracy – jak się dobrze czujesz w pracy, będziesz lepiej pracował. Zgrany zespół to pożytek dla całej firmy i to jest dla nich wszystkich oczywiste. Ale na pierwszym miejscu jest zawsze twoja rodzina i twoje zdrowie. Bez dyskusji, bez zastanawiania się, czy można w tym czasie iść na urlop, co szef powie na zwolnienie, czy będzie miał mnie kto zastąpić i tak dalej. 

I trzecie sprawa: Szwajcarzy, a przynajmniej nasi klienci, bardzo chętnie inwestują w innowacyjne rozwiązania i dbają o rozwój – i produktu, i swoich pracowników. Więc nawet w tym projekcie, który trwa już 10 lat implementujemy najnowocześniejsze rozwiązania, a kod jest ciągle usprawniany. 

Przeniosłeś coś z tego do swojej pracy na stałe?

Jesteśmy stosunkowo małą firmą – zespół ma teraz około 10 osób, więc kontakty wewnątrz zawsze mieliśmy dobre i atmosfera to jest faktycznie coś, o co dbaliśmy i dbamy nieustannie. Podobnie zresztą jak o relacje z klientami. Dużo się tutaj nauczyliśmy od Szwajcarów – są częstymi gośćmi we Wrocławiu, my często jeździmy do nich i ten model nam się sprawdza. Mamy kilku klientów z wieloletnimi projektami lub wracających do nas po jakimś czasie z nowymi pomysłami. 

Ale najważniejsze, czego się nauczyłem od tego klienta to, że dbanie o równowagę między pracą a życiem prywatnym, to nie jest fanaberia. To absolutna konieczność nie tylko dla mojego zdrowia, ale i dla jakości mojej pracy. 

Raport Haystack Analytics z lipca 2021 r. pokazuje, że 83% programistów cierpi na wypalenie zawodowe. Masz swoje sposoby na odreagowanie stresu w pracy?

Przede wszystkim rower. Dużo jeżdżę i to mi pozwala odreagować takie codzienne napięcie i nie gromadzić w sobie stresu. A poza tym regularny urlop. Bo w pewnym momencie twój organizm mówi ci, że doszedłeś do momentu, w którym najlepszym rozwiązaniem – i dla ciebie, i dla projektu – będzie po prostu odpoczynek. 

W USEO staramy się, żeby nikt nie był niezastąpiony. W organizację pracy wprowadziliśmy tzw. bus factor, czyli jeśli kogoś potrąci autobus, projekt może nadal działać. Każdy ma oczywiście swoje zadania czy projekty, za które jest odpowiedzialny, ale jak wyjedzie na tydzień, to nic się nie wali. Nasi klienci są nadal zaopiekowani, a my mamy te kilka dni na złapanie oddechu bez ciągłego myślenia o pracy.

To ostatnie pytanie – co byś doradził młodym programistom, którzy dopiero szukają dla siebie miejsca?

Po pierwsze, żeby mieli świadomość, że to zawód, w którym muszą się nieustannie uczyć. W pierwszej pracy ich wprowadzimy i nauczymy wszystkiego, co sami umiemy. Ale przyjdzie taki moment, że żeby nie wypaść z obiegu, dalej będą musieli uczyć się sami. W dzisiejszych czasach nie jest to też znowu takie trudne – my mamy wykrojony budżet na naukę i konferencje, inspiracji jest pod dostatkiem również w Internecie, ale  trzeba chcieć i umieć się do tego motywować. Jeśli nie są na to gotowi, to może warto od razu poszukać innej drogi. 

A po drugie, żeby pamiętali, że do znalezienia swojego miejsca potrzeba też trochę szczęścia. Bo umiejętności są bardzo ważne, ale równie ważna jest atmosfera, o której już rozmawialiśmy i chemia między ludźmi. U nas na przykład pierwsze rozmowy rekrutacyjne przeprowadza Darek, właściciel firmy. Więc na zwykłym spotkaniu przy kawie chce poznać człowieka. I bywało tak, że wybierał człowieka, w którego trzeba było jeszcze sporo zainwestować, żeby go podszkolić, ale od razu było wiadomo, że będzie brakującym elementem w naszym zespole. Nawet jeśli konkurował z dużo bardziej doświadczonym programistą. 

Sprawdź oferty pracy w USEO